Eragon - Dziedzictwo

Forum poświęcone przygodom Eragona i jego smoczycy Saphiry opisanych w cyklu Dziedzictwo Christophera Paoliniego.


#316 Sun-03-10-10 20:20:09

 Darel

MG

11530164
Zarejestrowany: Fri-24-04-09
Posty: 10007

Re: Moje tam "Pismaki"

Początek jest taki sobie, teraz pisząc to bardziej się przykładam do szczegółów i takich tam


"You were my brother, Anakin. I loved you!"
"To koniec Anakin! Mam lepszą pozycję."
"To ty byłeś wybranym. Powiedziano, że zniszczysz Sitchów a nie dołączysz do nich, przywrócisz równowagę mocy, anie zostawisz ją w ciemności!"
"Byłeś mi bratem Anakin. Kochałem cię!"

Offline

 

#317 Wed-06-10-10 19:04:05

 Darel

MG

11530164
Zarejestrowany: Fri-24-04-09
Posty: 10007

Re: Moje tam "Pismaki"

Rozdział I ("Jak to było...")
Prolog (Ucieczka)Darel coraz częściej myślał o swym domu daleko stąd. Walcząc myślał o tych, którzy zginęli za niego w walce, myślał o przyjaciołach, których zostawił, o Illenie.
Z zamyślenia wyrwał go krzyk dowódcy nowicjuszy:
-Tarcza, idioci, Tarcza, czasem to ona może uratować wam życie, wiecie dlaczego tu jesteście??!!
-Tak!! - Odkrzyknęli wszyscy, którzy wraz z Darelem zostali zdegradowani.
"Zdegradowany" - Myślał Darel - "A niech ich szlag, ale im to odsłużę i zostaje tu."
Już miał odrzucić tarczę gdy nagle rozszedł się dźwięk rogu oznaczający atak na obóz.
Dowódca znów krzyknął:
-Nie liczę, że nawet połowa z was przeżyje, róbcie wszystko aby odeprzeć atak wroga!!! - A na jego twarz wstąpił szaleńczy uśmiech, który oznaczał chęć przelania krwi.
Brama padła z hukiem, a Darel odrzucił tarcze wyszarpnął miecz z pochwy i przybrał pozycje do parowania ciosów.
Gdy jeden z wrogów zbliżył się do Darela ten w pięknym stylu odciął mu ręke i przebił szyje mieczem, następnie popędził na resztę, nie zrobił tym wrażenia na ciężko-zbrojnej piechocie wroga, zaczął wymachiwać mieczem na prawo i lewo, ale i z tego nic nie wyszło.
Jeden wielki zbrojny podszedł do Darela i zamachnął się na niego, chłopak zrobił szybki unik i rzucił się po tarcze, gdy miał ją już na ręce z powrotem zaczął walczyć, zabił kilku a następnie użył tarczy jako broni odrąbując stopę jednemu Erakieuiowi (Nazwa mieszkańców wyspy , z którymi toczy się walka), po czym przeszył jego serce mieczem. Po zabiciu jeszcze kilku wrogów Darela powoli opuszczały siły, teraz już nie atakował lecz tylko się bronił, ale i to z ogromnym trudem. Gdy opóźnił się mu refleks jeden z Erakieuiów zadał poważny cios w prawe ramie Darela, chłopak zawył z bólu i wypuścił miecz, ręka była złamana, i znów tarcza posłużyła jako broń, odepchnął tamtego i odciął mu głowę. Po tym wysiłku osunął się na kolana, odciął paski mocujące tarcze do ręki i z mniejszej pochwy przy pasku wyjął pięknie zdobiony sztylet, ciągle się bronił, lecz już nie miał sił
, kolejny cios, tym razem
tylko draśnięcie, lecz jedna zabłąkana strzała trafiła go w brzuch, Darel zawył i upadł ma twarz.
Dowódca zauważył wysiłki Darela i krzyknął:
-Trzymaj się chłopcze! Zaraz tam będę!!
Po usłyszeniu tych słów chłopak dostał nagłego przypływu sił, rzucił jeszcze sztyletem w nadbiegającego wroga i stracił świadomość.
*


Gdy się obudził, leżał na miękkim łożu a jego rękę ściskała czyjaś miła w dotyku dłoń.Bał się otworzyć oczu gdyż myślał, że to sen...
Gdy w końcu otworzył oczy, ujrzał piękną dziewczynę
, miała długie czarne włosy i przepiękne błękitne oczy, była wysoka i szczupła, patrzył na nią i dopiero wtedy zorientował się, że to Illena, elfka, która kiedyś z nim rozmawiała, i mógłby przysiąc, że czuła coś do niego, ale po tym jak odszedł bez słowa myślał, że go nienawidzi.
Zdziwiony tym widokiem powoli wyjął rękę z jej uścisku i zdziwił się gdyż jego ręka była całkiem sprawna.
"Uleczyła mnie" - Myślał - "Dlaczego i po co tu przybyła".
Illena obudziła się i zapytała:
- Darel? Nic Ci nie jest??
-Nie, czuję się dobrze. Co tu robisz?
Darel podniósł się na łokciach żeby lepiej ją widzieć.
- Dowiedziałam się gdzie jesteś i przybyłam tu po Ciebie.
- Jak to po mnie??
- Chce żebyś ze mną wrócił do mojego kraju. Tam mieszkał twój ojciec i tam jest twój dom.
- Mieszkał?
- Była wojna, on był jednym z najlepszych...
- Nie żyje prawda? Tak myślałem. Jakie są inne elfy?
- No nie wiem jak mam Ci to wytłumaczyć. Są takie jak Ja, chociaż większość jest spokojniejsza.
- Jak mnie potraktują? - Zdecydował się zapytać gdyż wewnątrz jego głowy toczyła się walka: Zostać wśród ludzi czy udać się do kraju swego ojca.
- Jak każdego elfa.
- Ale Ja nim nie jestem.
- Jesteś może nie do końca, ale jesteś.
Darel chwile się zastanawiał i zdecydował mocnym głosem:
- Pojadę z tobą...
*


Następnego dnia rano oboje byli już na statku. Darel stał na dziobie ogromnego żaglowca, był odziany w piękną, lekką zbroje, jego lewa ręka spoczywała na głowini miecza, prawa zaś przylegała do ciała. Jego oczy utkwione były w dal, z zamyślanie wyrwał go głos Illeny:
- Czemu założyłeś zbroje?
- Załoga nie będzie mną rządzić, chce im pokazać kim jestem.
- Hahaha - Zaśmiała się - Na pewno nie, mów dlaczego
Darel trochę się zaczerwienił i żeby to zamaskować zamknął oczy i zwrócił głowę w stronę wschodzącego Słońca. Po chwili milczenia przemówił:
- Bo człowiek w zbroji jest szanowany, a ja człowiekiem nie jestem i zbroja daje mi chociaż trochę szacunku.
Illena nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła i dotknęła jego policzka ręką, Darel natychmiast otworzył oczy i spojrzał na nią, ona nadal się uśmiechała. Ich spojrzenia na moment się spotkały ale ona natychmiast ukryła się za kurtyną swych długich włosów. Odwróciła się i odeszła, Darel długo patrzył jak odchodzi.
"O bogowie" - Myślał - "Czemu postawiliście ją przede mną?"
Odwrócił się w stronę morza, na lśniącej zbroji odbijało się słońce, Darel był szczęśliwy jak nigdy w życiu.
Na statku zaczęło wrzeć, wszyscy szykowali się do wypłynięcia w pełne morze. Ktoś krzyczał: "Stawiać żagle!!", a jeszcze ktoś: "Do wioseł, musimy odbić od brzegu!!".
Statek powoli zaczął ruszać, Słychać było trzaski drewna, okrzyki wioślarzy i rozkazy wydawane przez kapitana który stał przy sterze.
Gdy byli dostatecznie daleko brzegu żagle opadły, teraz niósł ich wiatr.
Darel przechadzał się z dziobu na rufę i z powrotem. Z dolnego pokładu doszedł dźwięk oznajmiający posiłek, wszyscy rzucili się na jedzenie, które zostało wyniesione na górę. Darel stał na środku "Skrzydła Wiatru"( Nazwa statku), gdy podszedł do niego kapitan.
- Zapraszam na obiad - Rzucił i wskazał drogę do swojej kajuty.
Gdy obaj tam weszli Illena siedziała już za stołem. Darel szybko się dosiadł i to samo zrobił kapitan.
Po chwili podano jedzenie.
- Więc jak się pan nazywa, kapitanie? - Zapytał Darel.
- Roger, a to jak pewnie już wiesz jest najszybszy statek w całym kraju, "Skrzydło Wiatru".
Pochłonęła ich rozmowa
i jedzenie...
*


Podróż upływała w spokoju. Czasem wiatr wiał mocno i statek mkną, lecz były takie dni, w których wydawało się, że wcale nie płyną.
W taki właśnie dni Darel stał na środku pokładu w spodniach i samej koszuli.
- Dopieka dziś, nieprawdaż?? - Zagadnął Roger
- Jak diabli - odpowiedział chłopak - Daleko jeszcze?
- Nie jestem pewien, liczyłem na mocniejsze wiatry. Płyniemy do kraju elfów, a to bardzo daleko. Pierwszy raz na statku?
- Drugi, ale wtedy jakoś tak szybciej minęła ta podróż.
- Bo było bliżej. Mogę o coś spytać?
- Oczywiście, o co tylko chcesz.
- Jesteś elfem?
- I tak i nie, mój ojciec był, ale gdybym miał wybór zostania albo człowiekiem, albo elfem pozostałbym taki jaki jestem. Nie chce się zmieniać.
*


Następne dni były bardziej wietrzne, pogoda zaczęła się psuć i zaczął padać gruby deszcz.
Statek bardzo się kołysał, a Darel zaczął odczuwać trudy podróży. Leżał na łóżku i jęczał.
- Łeee, echh, nie dobrze... mi - Wyjąkał.
Illena podeszła do niego, przyklęknęła złapała go za rękę i powiedziała:
- Masz chorobę morską, spróbuje ci pomóc - I zaczęła szeptać jakieś nie zrozumiałe dla Darela słowa, po chwili zasnął.
I tak dopłyną do krainy elfów, do Argengardu.



Rozdział II ("Elfi Kraj")
Kiedy dopłynęli do kraju elfów, byli bardzo zmęczeni. Twarz Darela nie wyglądała dobrze. Była blada, a jego policzki lekko zapadły się. Wychodząc ze statku ujrzeli oczekiwaną krainę. Argengard rozciągał się za horyzont, Cała kraina była porośnięta drzewami każdego rodzaju. Gdy Darel obrócił głowę w lewo ujrzał ogromne góry i wijące się rzeki, zaś gdy spojrzał w prawo jego oczom ukazały się piękne
jeziorka."Tu jest bajecznie" - Pomyślał. Nagle zza kilku krzewów wyłonił się pierwszy elf. Postać ta lekko przeraziła Darela, mimo, że on sam był pół elfem. Illena odprowadziła go do domu jego ojca gdzie dochodził do siebie przez kilka dni. Codziennie rano i na wieczór znajdywał pod drzwiami tace ze znakomitym jedzeniem.
Gdy wreszcie doszedł do siebie zaczął poznawać elfy mieszkające w pobliżu. Pierwszą poznał Male'the - elfkę, bardzo szaloną i wiecznie się śmiejącą. Była szczupła, wysoka i zwinna jak na elfa przystało. Miała krótkie czarne włosy i zielone oczy, a do paska przyczepiony miała piękny, długi sztylet w pięknie
zdobionej pochwie. Była też bardzo śmiała. Nie czekając chwili szybko się przywitała równie szybko uciekła wymawiając się ważnymi sprawami.
*


Darel postanowił wrócić do łóżka, gdy był w połowie schodów usłyszał pukanie. Zszedł z powrotem na dół i otworzył drzwi. Stała w nich Illena. - Chodź ze mną coś Ci pokaże. - Powiedziała
- Teraz? - Zapytał. - Teraz jest najładniej. - Powiedziała i trochę posmutniała - Ale jeśli nie chcesz...
- Pójdę, no już, nie smuć się.
Wyszli razem a ona złapała go pod ramie i razem ruszyli zwiedzać. Illena zaczęła opowiadać mu w skrócie historię Argengardu, mówiła o tym kto i jak dochodził do władzy.Kiedy tak chodzili Darel poznał wiele Elfek i wielu elfów. Czasem tamci pozdrawiali go tutejszymi słowami i gestami , ale on nie za bardzo rozumiejąc tylko kiwał głową. Wreszcie wspomniała o król, który był pół elfem Darel natychmiast ożył.
- Jaki on był
- Weorld za swojego panowania ustanowił to miasto stolicą i nazwał Lirves. - mówiła cały czas Illena - Do tej pory to miasto jest najpotężniejsze i najlepiej przystosowane do obrony. Był jednym z najlepszych władców starej ery. Teraz rządzi nami Eralona, prawnuczka Weorlda...
- Czyli w niej też płynie ludzka krew? - Zapytał szybko
- Niezupełnie. Jej matka była elfką w całości i ojciec też, ale syn Weorlda był takim ni elfem, miał w sobie więcej z elfa, lecz ciągle był człowiekiem. Darel zastanawiał się nad tym długo.
- Darel, dobrze się czujesz? - Zapytała.
- Tak... - Powiedział nie pewnie - Ale zaraz bo jestem już tu dość długo i nie widziałem żadnego takiego jak ja.
- Nie tutaj, na dworze ich znajdziesz, bo właśnie oni są najpotężniejsi i pomagają królowej rządzić.
Dzień powoli chylił się ku końcowi. Illena odprowadziła Darela do domu.
- Zostań na kolację. - Zaproponował.
- Nie mogę... - Powiedziała - Muszę... coś... załatwić... może innym razem... .
Odwróciła się odeszła. Długo jeszcze patrzył jak odchodzi. Gdy zniknęła mu z oczu, wbiegł po schodach na samą górę domu, wolniejszym krokiem wszedł na taras po czym patrzył jak zachodzi słońce.
Darel siedział na krześle, słońce zaszło całkiem, na niebie pozostała już tylko czerwona łuna. Postanowił się położyć. Gdy wszedł do sypialni padł na łóżko w ubraniu, od razu zasnął, miał dziwny sen:
"Biegł, obłoczki pary owiewały jego twarz. Czuł zmęczenie, wyciągnął miecz i stanął w pozycji gotowej do parowania ciosów. Nagle znikąd obok jego głowy przeleciała samotna strzała, wiedział co się szykuje, staną mocniej na zamarzniętej ziemi, nadbiegł pierwszy przeciwnik, Darel zamachnął się wytrącił miecz przeciwnikowi , obrócił się i..."
I obudziło go pukanie, pomyślał, że jeśli nie będzie reagował to niespodziewany gość pójdzie sobie. Lecz pukanie ustawało, wreszcie Darel zezłoszczony zawołał:
- Kto tam??!!
- Wstawaj Darel, mszę Ci coś powiedzieć - Powiedział nieznajomy kobiecy głos, chociaż Darelowi wydawał się trochę znajomy
- Idź sobie... - Warknął - Chce spać...
-To ja, Male'thi.
- Czego chcesz?
- Królowa Cię prosi.
Kiedy to usłyszał powoli zaczęło do niego docierać co się działo. Szybko zmienił ubranie na odświętne, jedno z darów elfów.
- Już idę... - Krzyknął przez okno.
Wyszedł i razem z Male'thi poszli do pałacu...
Droga dzieląca ich od pałacu była niewielka, więc szybko dotarli na miejsce. Darel poczuł nagły niepokój. Male'thi od razu zorientowała się, że coś jest nie tak, więc zapytała co się stało. Darel milczał, a jego serce z niepokoju biło coraz bardziej. Dziewczyna nie chciała drążyć tematu i z pełną powagą weszła do pałacu. Pół elf poszedł za nią, ale jego kroki były niepewne. W pałacu czekała już na nich królowa elfów - Eralona. Była to kobieta o niezwykłej urodzie i dobrych manierach. Darel nie dostrzegł jednak jej urody. Od razu zapytał:
- W czym mogę ci pomóc Pani?
- Mam coś dla ciebie ..
Po tych słowach na twarzy Darela pojawił się uśmiech.
- Ale musisz mi obiecać - ciągnęła królowa - że wykorzystasz go tylko wtedy, jeśli będzie ci naprawdę bardzo potrzebny.
- Zgadzam się. Dotrzymam złożonej obietnicy.
- Mam dla ciebie ... - królowa już chciała mówić o co chodzi, gdy nagle spostrzegła obok siebie Male'thi. Eralona nakazała wyjść dziewczynie, mówiąc jej, że chce wręczyć podarunek Darelowi na osobności. Wojowniczka nie była zbytnio zadowolona. Chcąc dowiedzieć się co królowa chce wręczyć pół elfowi, postanowiła, że ukryje się za kolumną i wszystko będzie obserwować. Władczyni elfów mówiła:
- Chce ci dać coś bardzo dla mnie cennego.
-Jeżeli to dla ciebie takie ważne to dlaczego chcesz mi to dać? - zapytał zdziwionym głosem. Ale królowa nie odpowiedziała, ponieważ uraziłoby to jej dumę.
- Proszę ... - powiedziała, wręczając mu niewielkie złote pudełeczko.
- Co to? - zapytał Darel.
- To jest pudełko szczęścia. Możesz go użyć tylko raz i tylko wtedy gdy będziesz w poważnym niebezpieczeństwie. Wręczam je właśnie tobie, bo to ty jesteś naszym wybrańcem i wiem, że Ci się przyda.
- Yyy ... dziękuje - ze zdziwieniem odpowiedział Darel.
Tymczasem, Male'thi słysząc o czym mówi królowa wpadła w szał, bo to ona miała dostać pudełko szczęścia.
Nie mogą opanować swej złości zaczęła wyzywać królową:
- Ty stara, wredna babo, to pudełko miało być moje!! - Krzyczała - A ty mieszańcu? Myślisz, że jesteś lepszy? Obyś zdechł! - Po tych słowach rzuciła się na Darela i zaczęła go okładać pięściami. Po chwili wyciągnęła swój nietypowy sztylet, chcąc zadać cios wojownikowi. Jednak powstrzymała się w ostatniej chwili, uświadamiając sobie że złamała wszystkie zasady. Rozejrzała się i wybiegła z pałacu.
Królowa patrzyła na wybiegającą elfkę z otwartymi ustami, a Darel otarł ręką usta, z których ciekła blado-czerwona krew.
- Nic Ci nie jest, Darel? - Zapytała królowa.
- Nie... - Odpowiedział, po czym zapytał - Czy mogę już odejść?
- Nie, jeszcze nie - Po czym rzekła do służki - Idź zaraz po Eili'rise. Powiedz, że ma tu zaraz przyjść.
Dziewczyna zaraz wybiegła. Darel stał w tym samym miejscu, kiedy dzwi ponownie się otworzyły i do komnaty weszła elfia panna o długich blond włosach, uzbrojona w długi jesionowy łuk i sztylet, odrzuciła włosy do tył, spojrzenie jej błękitnych oczu zawisło na chwilę na twarzy Darela, po czym obdarzyła go uśmiechem.
Podeszła do Królowej, ukłoniła się i przemówiła dźwięcznym głosem:
- Wzywałaś mnie pani?
- Tak...
Nagle do komnaty wpadł ranny elf, wysoki z czarnymi włosami, krzyknął:
- Na południu Pani. Zaatakowali na południu... - I upadł
Na chwilę zapadło milczenie, przerwała je Eralona:
- Eili'riso, zaprowadź Darela do zbrojowni, niech bierze co tylko chce.
Oboje wybiegli z pałacu, elfka biegła o wiele szybciej, lecz Darel nie pozostawał w tyle. Po chwili biegu ich oczom ukazał się duży budynek, Eili'risa weszła pierwsza i rozkazała:
- Dajcie mu wszystko czego tylko chce. - Po czym zwróciła się do chłopaka - Czego potrzebujesz?
- Miecz półtora ręczny, najlepiej cienki i sztylet.
- Tyle? A zbroja? - Zapytał elf, który przyniósł miecz, po czym dodał - Niestety nie ma sztyletu, ale jest to - Wskazał na króciutki miecz.
- Może być, zbroi nie chce, spowalnia moje ruchy.
Darel przypiął broń, założył czarne rękawice i pobiegł za Eili'risą do stajni, wzięli konie i razem pogalopowali do oblężonego miasta na południu.
Gdy tam dotarli, Darel zobaczył walczącą Illenę. Zeskoczył z konia, podbiegł do Illeny wyciągając po drodze oba miecze, rzucił się na wroga, walczyli długo, chłopak parował ciosy krótkim mieczem, a długim zadawał własne, ale jego przeciwnik był szybszy, wytrącił Darelowi półtora ręczny miecz i już miał zadać cios, i znikąd koło ucha chłopaka śmignęła strzała i trafiła go w oko. Darel obejrzał się za siebie i spostrzegł, że Eili'risa stoi z napiętym łukiem w ręku, podziękował jej skinieniem głowy, podniósł miecz i ruszył dalej. Dookoła było pełno elfów w pięknych zbrojach, nagle spotkał Male'the, która znów uderzyła go w twarz tym razem bolało bardziej.
- Jeszcze raz. To pudełko miało być moje i przepraszam,nie powinnam się była tak zachowywać, teraz ich zabijmy.
Darel patrzył jak elfka swym nietypowo długim sztyletem rozpruwa gardła przeciwników i sam ruszył do boju.
Deszcz strzał spadł na armię elfów, chłopak zrobił kilka uników, po czym skrył się za drzewem, ciężko oddychał, obrócił się i ujrzał coś co bardzo go przeraziło, Illena leżała na ziemi z wystającą z brzucha strzałą, podbiegł do niej i obronił przed jednym z wrogów, przyklęknął przy niej, złapał za strzale i wyciągnął ją.
- Co mam zrobić żeby uleczyć twoją ranę? - Zapytał
-Darel, nie wiem czy masz moc, ale spróbuj powiedzieć: Escutii armeoo.
Darel skupił całą swoją uwagę na ranie Illeny i słowach po czym wypowiedział:
- Escutii armeoo. - Poczuł nagły spadek energii, zmrużył oczy, a gdy z powrotem je otworzył, zobaczył, że Illena jest nieprzytomna a rana zagoiła się.
Wziął ją na ręce i posadził w siodle konia, na którym sam przyjechał.
- Wracaj ostrożnie, tą samą drogą, którą tu przybyłeś. - Rzekł do konia, zwierze wglądało jakby zrozumiało, i natychmiast ruszył kłusem do Lirves. Gdy się odwrócił, dostał pięścią w twarz i stracił równowagę, zachwiał się, spojrzał na atakującego, był to największy przeciwnik z jakim kiedykolwiek Darel walczył.
- Kim jesteś? - Zapytał pół elf.
- Ja jestem ten, który Cię zabije, Fealio Eranto i jestem mrocznym elfem.
Male'the rzuciła się do walki, zaatakowała sztyletem przeciwnika, tamten ją przewrócił i atakował ogromnym mieczem, broniła się aż do momentu kiedy jej sztylet z głośnym trzaskiem pękł. Eili'risa chcąc odwrócić uwagę od drugiej elfki strzeliła z łuku do Fealio, lecz tamten złapał strzałę, wtedy do walki włączył się elf o długich brązowych włosach, atakował włócznią, robił uniki i bloki. Mroczny elf zamachnął się na niego lecz jego miecz tylko musnął włosy na czubku głowy elfa. Darel czując przypływ odwagi i siły rzucił krótki miecz w stronę wroga, tamten go odbił a chłopak miał czas by przebić jego serce.
Trup Fealio padł na ziemię, a walka ustała, reszta mrocznych elfów złożyła broń, a Darel usiadł na ziemi, zaczęły przypominać mu się twarze wszystkich, których zabił. Samotna łza spłynęła po jego policzku i znów przypomniał sobie dom. Moment gdy z przyjaciółmi szli nad rzekę i inne szczęśliwe chwile.
"Już po wszystkim" - Pomyślał...



Rozdział III ("Chwała Darela")
Darel klęczał na jednym kolanie.
Królowa wzięła z poduszki miecz z kościaną rękojeścią, przyłożyła go do prawego ramienia chłopaka, po czym przemówiła donośnym głosem:
- Darel, w imieniu naszego ludu, dziękuje Ci, gdyby nie ty zginęło by wielu.
- Pani, to był mój obowiązek.
- I dzięki temu zyskałeś naszą wdzięczność, proś o co tylko chcesz.
- Nikt nie może mi dać tego czego pragnę...
- A więc niech i tak będzie, przyjmij proszę ten miecz... - I znów sięgnęła do tyłu, tym razem podniosła miecz w pochwie z pasem ozdobionym dość dużymi kamieniami. - Niech ci służy dobrze.
- Dziękuje - Odrzekł Darel.
Chwycił za rękojeść i dobył miecz, ostrze było cienkie i mieniło się czerwienią,uniósł je do twarzy i obejrzał je dokładnie, po czym uniósł ostrze nad głowę, a tłum zebrany w sali zaczął wiwatować.
Darel schował miecz do pochwy, skłonił się królowej, po czym odwrócił się i odszedł.
*


Ciemność była tak gęsta, że aż można było jej dotknąć, Darel obudził się nagle cały zlany potem. Natychmiast wstał założył na siebie jakieś ubrania i pobiegł ile sił w nogach do miejsca, w którym Illena wracała do zdrowia
. Gdy dotarł na miejsce spotkał tego samego długowłosego elfa, który walczył z Fealio.
- Bądź pozdrowiony Darel. Jesteś tu mile widziany.
- Witaj. Niepokoję się o Illenę, czuje, że wydarzy się coś złego.
- Illene trawi gorączka, ta strzała była zatruta, ale dzięki tobie nadal żyje.
- Czy mogę ją zobaczyć? - Zapytał z przerażeniem na twarzy.
- Oczywiście, jest w swoiej sypialni, kiedy otworzysz drzwi odrazu skręć w lewo, pierwsze drzwi.
- Dziękuje - Odrzekł i wbiegł do domu.
Otworzył pierwsze drzwi i zobaczył ją, była cała mokra, a na jej twarzy malował się grymas cierpienia. Od razu podbiegł do łoża, chwycił Ją za rękę i zaczął do niej mówić:
- Illeno, czy mnie słyszysz?
- Darel to ty? - Zapytała słabym głosem, a gdy zwróciła ku niemu głowe zobaczył jak bardzo się zmieniła: jej oczy i policzki zapadły się, a cera zbladła.
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Nikt mi nie może pomóc! Darel ja umieram... - w jej oczach zakręciły się łzy.
- Na pewno istnieje jakiś sposób... - Teraz i Darel ronił łzy, które spadały na pościel
- Może i jest, ale nie ma dla mnie czasu, jest już za późno...
- Nigdy nie jest za późno, znajdę sposób. - Puścił jej rękę odwrócił się i pobiegł do domu, po drodze próbował zatrzymać go ten sam długo włosy elf, ale Darel na to nie zważał: uderzył w drzwi swojego domu ramieniem, które pod wpływem ogromnej siły otworzyły się z hukiem. Wbiegł po schodach do gabinetu i rzucił się na biurko w poszukiwaniu pudełka ofiarowanego mu przez królową, przerzucił wszystko na biurku, zajrzał pod, leżało tam razem z kilkoma zwojami. Szybko je podniósł i pobiegł z powrotem do domu Illeny. Wpadł do pokoju, zatrzymał się natychmiast ze strachem w oczach.
Illena nie żył, a wszystkie bliskie jej elfy stały przy jej łożu. Darel ryknął na nich:
- Wyjdźcie stąd! Natychmiast, to jeszcze nie koniec!
Elfy posłusznie wyszły. Gdy zamknęły się drzwi za ostatnim, chłopak otworzył pudełko.
Z wnętrza wydobyło się jasne światło i głos:
- Czego sobie życzysz?
- Nie chcę nic dla siebie, chcę tylko żeby Illena żyła...
Cały pomieszczenie zajaśniało światłem z pudełka, Darel czół jak podarek królowej ciąży mu w ręce gdy w końcu stracił świadomość.
Powoli zaczęło do niego docierać wszytko co się dzieje, zobaczył przed sobą rozmazaną Illenę, uderzyła go delikatnie w policzek, Darel zamrugał i zapytał:
- Dlaczego mnie bijesz?
Ona tylko się uśmiechnęła, po czym przemówiła:
- Durniu, nie byłam tego warta, to życzenie mogłeś lepiej wykorzystać,ale dziękuje. - Odgarnęła z twarzy długie czarne włosy i znów na jej twarzy pojawił się uśmiech - Ale nie używaj magii do puki nie poznasz zasad nią rządzących.
- Więc mnie naucz...
- Nie teraz, kiedy indziej, idź załatw swoje sprawy, a potem wróć.
Darel wstał, rozejrzał się, podniósł z podłogi małe pudełko i włożył je do kieszenie po czym wyszedł kierując się w stronę swojego domu.
Wszedł do pokoju i w ubraniu padł na łóżko. Nad ranem obudził go jakiś hałas, chwycił miecz i cicho zszedł po schodach, w kuchni dostrzegł jakiś ruch. Zaczaił się przy drzwiach, był gotowy do cios, usłyszał kroki w jego stronę, wziął zamach i... czerwone ostrze trafiło na sztylet.
- Ech Darel, nawet zmarły by Cię usłyszał - Powiedziała Male'thi.
- Co ty tu robisz? - Zapytał zdumiony.
- Pomocy szukam, zabrałam to temu wielkiemu i teraz mam kłopoty...
Wyjęła z kieszeni wisiorek, Darel usiadł przy stole i wyciągnął rękę, Male'thi ociągała się przez chwilę, lecz oddała mu wisiorek. Przyjrzał mu się dokładnie po czym oddał go z powrotem.
- Nie mam pojęcia co to może oznaczać. - Stwierdził.
- Ja wiem, ale nie mogę Ci powiedzieć. Pomożesz mi?
- W czym?
- Muszę się dostać do królowej
- No to chodźmy już.
Pobiegł na górę, przebrał się, przypiął pasek z pochwą, a gdy był już na dole chwycił miecz i szybkim ruchem schował go w pochwie.
- Już. - Powiedział.
Wyszli, wiele elfów patrzyło na nich podejrzliwie, lecz Darel się tym nie przejmował.
Szli zdecydowanym krokiem. Po pół godziny marszu znaleźli się przed wrotami pałacu.
Gdy byli przed drzwiami głównej sali, drogę zagrodził im wysoki, czarnowłosy elf.
- Królowa was oczekuje, ale nie tutaj.
Poprowadził ich schodami w górę, a później krążyli jeszcze po pałacu około dziesięć minut, gdy elf otworzył drzwi, za biurkiem siedziała królowa.
- Falenirze możesz już odejść, dzisiaj jestem nie dostępna dla każdego.
- Tak pani. - Skłonił się i odszedł.
- Matko przepraszam - Po tych słowach Male'thi rzuciła się na szyję królowej - Przebacz mi moje słowa, byłam pd impulsem...
Po chwili obie się ściskały.
Darel nie chcąc im przeszkadzać powoli odszedł. Skierował swoje kroki na plażę.


"You were my brother, Anakin. I loved you!"
"To koniec Anakin! Mam lepszą pozycję."
"To ty byłeś wybranym. Powiedziano, że zniszczysz Sitchów a nie dołączysz do nich, przywrócisz równowagę mocy, anie zostawisz ją w ciemności!"
"Byłeś mi bratem Anakin. Kochałem cię!"

Offline

 

#318 Wed-06-10-10 21:41:37

Arwena

Cicha Myszka

5468628
Zarejestrowany: Thu-03-06-10
Posty: 49

Re: Moje tam "Pismaki"

Zapowiada się nieżle czekam na dalszy ciąg


System of a down,All American Rejects,30 seconds to Mars,

Offline

 

#319 Thu-07-10-10 17:23:08

 Darel

MG

11530164
Zarejestrowany: Fri-24-04-09
Posty: 10007

Re: Moje tam "Pismaki"

Prolog już w drodze tak jak i rozdzial 4


"You were my brother, Anakin. I loved you!"
"To koniec Anakin! Mam lepszą pozycję."
"To ty byłeś wybranym. Powiedziano, że zniszczysz Sitchów a nie dołączysz do nich, przywrócisz równowagę mocy, anie zostawisz ją w ciemności!"
"Byłeś mi bratem Anakin. Kochałem cię!"

Offline

 

#320 Mon-11-10-10 18:30:39

 Darel

MG

11530164
Zarejestrowany: Fri-24-04-09
Posty: 10007

Re: Moje tam "Pismaki"

Premiera strony przesunięta...


"You were my brother, Anakin. I loved you!"
"To koniec Anakin! Mam lepszą pozycję."
"To ty byłeś wybranym. Powiedziano, że zniszczysz Sitchów a nie dołączysz do nich, przywrócisz równowagę mocy, anie zostawisz ją w ciemności!"
"Byłeś mi bratem Anakin. Kochałem cię!"

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
amonzi.pl filtry strzykawkowe wodomierze wrocław