Jechał spokojnym kłusem, bacznie nasłuchując i obserwując. Jego ręka prawa ręka spoczywała na głowini miecza. Był przygotowany na ewentualną walkę. Usłyszał ciche westchnienie, zeskoczył z konia i chwycił miecz i zawołał:
- Kto tu jest?!
- Tuu... - Rzekł ten sam cichy głos.
Poszedł za głosem i zobaczył rannego mężczyznę, leżał zakrwawiony a obok niego spoczywały ciała dwóch wielkich Kull'ów.
Marrow pochylił się nad rannym i ...

- Panie... - zaczął mężczyzna.
- Cicho, poczekaj aż skończę. - Rzekł ostro elf.
Po kilku minutach skończył, wyczerpany usiadł i oparł się o kamień odchylając głowę do tyłu by złapać do płuc jak najwięcej czystego powietrza. Rany leżał tak jak wcześniej, jego oddech się uspokoił.
Marrow sięgnął do torby podróżnej skąd wyciągnął butelkę faelnirvinu, najpierw sam wypił wymierzony łyk, po czym przytknął flaszę do ust mężczyzny. Tamten pociągnął łyk po czym zaczął kaszleć.
- Co to?? - Zapytał kaszląc.

- Och Panie. Dostaliśmy wiadomość o Urgalach grasujących w pobliżu, więc nasz dowódca zebrał oddział konnych i ruszyliśmy na zwiad. Po kilkunastu godzinach jazdy spotkaliśmy wielki oddział Kull'ów. Na początku wygrana była nasza, lecz potem... . Wybili nas prawie wszystkich, lecz przybyła odsiecz Urgali wybito a zmarłych zostawiono tu... Dostałem w głowę i straciłem świadomość i pewnie uznano mnie za zmarłego.
- Tak... A teraz powiedz mi kim jesteś.
- Jestem Cedric. Dowódca straży w mieście. Zabierz mnie Panie do Dras-Leony, a będę Ci wdzięczny i pomogę w potrzebie.
Marrow myślał chwilę po czym rzekł:
- Dobrze, ale zanim cię zabiorę, powiedz mi czy ostatnio była pojmana jakaś młoda kobieta?

Elf siadł przy stole czekając na jedzenie. Po chili podszedł do niego karczmarz z jedzeniem i kluczem do pokoju.
- Za pokój zapłacę gdy będę wyjeżdżał. - Powiedział Marrow, po czym dodał - Ile za śniadanie?
- Jedną złotą Koronę. - Odrzekł.
- Nie wygórowana cena.
- Panie nie ma ruchu, więc muszę zniżyć ceny.
- Przyjdzie tu pewien człowiek. I jeśli będzie o mnie pytał powiedz mu, że jestem w pokoju.
- Tak Panie.
Elf wyjął z sakiewki jeszcze jedną złotą monetę i rzucił ją sprzedawcy.
- Dzięki Panie.
Gdy zjadł posiłek, poszedł do swojego pokoju,gdzie położył się na łóżku i zasnął(a przynajmniej to tak nazywa się u elfów).

Szybko chwycił torbę podróżną, przypasał miecz i wyszedł za Cedic'em. Ten zaprowadził go do bramy, stał tam dość wysoki mężczyzna.
- Farwynie, poznaj mojego przyjaciela, to on mnie uratował.
- Miło mi Cię poznać Panie, jak Cię zwą? - zapytał strażnik.
- Marrow. - Odpowiedział elf
- No więc Panie Marrowie, Cedric opowiadał mi o Pańskich poszukiwaniach. No więc widziałem jak trzy dni temu pojmano młodą kobietę.  Jest w więzieniu.
- Jak ją mogę z tam tond wyciągnąć?
- Nie wiem Panie. Mogę tylko załatwić odwiedziny.

Mam coś potężniejszego - Pomyślał i na jego twarzy zagościł uśmiech
- Cedic'u, mogę zamienić z tobą słówko?
- Oczywiście.
- Będę potrzebował twojej pomocy. - Powiedział elf z poważną miną.
- Proś o co chcesz. - Rzekł mało zastanawiając się mężczyzna.
- Wznieś alarm gdy wyjdę z dziewczyną z więzienia, ogłuszę Cię i tego drugiego, ale tamtemu zmodyfikuje pamięć.
-  Marrowie, czy wiesz, że to przestępstwo?
Wrócili do Farwyna i poszli do więzienia.
- Wiem...
- Pomogę, jak obiecałem...
Wrócili

"Oni się nie poddadzą... Ale jest ich mało zaledwie 1000 żołnierzy... jak już podbiję to miasto to zostawię tu 2500 ludzi... jakiś 500 zginie więc zostanie mi około 2000 zwerbuję wszystkie Urgale i wyślę je na Gil'ead. Fakt że go nie zdobędą ani nic w tym stylu ale 5000 Urgali na pewno im nie pomoże..."
-Frenfoder w nocy 500 asasynów ma się wspiąć na mur i zabić straże jak i opanować bramę i szybko wpuścić resztę wojsk... Musimy mieć jak najmniejsze straty. Najlepsi żołnierze mają zaatakować twierdzę jak najszybciej się da. Ale macie być litościwi brać wrogów w niewolę. Wiesz przecież że potrzeba nam wojowników.
-Tak panie.
Wszystko szło zgodnie z planem dopiero atak na twierdzę gdzie zostało 100 żołnierzy Dras Leońskich okazał się katastrofą. Mieli oni zapas oleju i smoły które lali na oblegających. Jerdrock wygłosił do nich przemówienie:
-Poddajcie się a nikt z was nie zginie. 500 waszych ludzi oddało się w nasze ręce i oni przeżyją. Wybór należy do was. Przyłączcie się do nas! Pomóżcie stworzyć nowe imperium!
-Nie wierzę ci!-krzyknął dowódca obrońców.
-A więc gińcie! Deyja!-tym zaklęcie zabił wszystkich obrońców.
Następnego dnia wybrał 2000 ludzi którzy mieli dołączyć do 500 Dras Leończyków i 2200 ludzi wyruszył do obozu urgali. Stwory miały rozpocząć bój gdy ten krzyknął:
-Chcę rozmawiać z waszym przywódcą!
-Oto ja-ukazał się wielki Kull.-Czego chcesz?
-Wiem że jest was dużo... Bardzo dużo. Ponad 2 razy tyle co moich ludzi. Więc nie chcę walczyć. Mam dla was propozycję udajcie się w pobliże Gil'eadu.
-A co będziemy z tego mieli?
-Udział w tworzeniu nowego imperium i ogromne łupy które zdobędziecie w tamtych okolicach.
-No dobra powiedzmy że się zgadzam kim jesteś?
-Jestem Jerdrock król Alagaesii. A ty?
-Jestem Catkot() władca 6000 tysięcy Urgali.
-A więc proszę udajcie się tam niedługo do was dołączę liczę na waszą pomoc. Żeganjcie przyjaciele.
-I ty żegnaj.
Jerdorck udał się w podróż do Terimu

//Miasta i Twierdze Neutralne / Teirm//