Forum poświęcone przygodom Eragona i jego smoczycy Saphiry opisanych w cyklu Dziedzictwo Christophera Paoliniego.
Jasnołuska:
Dumnie wjechała do miasta...
(Proszę, a teraz ładnie kontynłuj)
Offline
króliczek
Christin była nieco zdezorientowana w nowym miejscu, ale stwierdziła że pojedzie środkiem głównej drogi, miała sie na baczności, bowiem żadko sie spotyka elfa w takim miejscu, jak te...
Offline
Właściwie nie wiedziała co robi w tym mieście, postanowiła zatrzymać się w gospodzie...
Offline
Moderator
Miasta i Twierdze Neutralne / Gil'ead
Vanlir spojrzał z pogardą na piękne miasto.
Niegdyś wielka twierdza warowna, teraz miejsce pełne rozdętych szlachciców, starannie powiększających swoje fortuny i sadło! - Mruknął sam do siebie. Chciał tu kupić nowe wyposażenie.Zakrył się ciaśniej i podszedł do bramy miasta. W tłumie pchających się tam handlarzy przemkną nie zauważony. Dalej przygarbiony, by nie wyróżniać się z otoczenia rozmiarami skręcił w ciemną uliczkę.Przykucną w nie naprawionym wyłomie muru...
Offline
króliczek
W gospodzie panowało straszne zamieszanie, "to nie miejsce dla mnie" pomyślała Christin.
Postanowiła wyjść na dwór i powdychać trochę świeżego powietrza. NIe lubiła siedzieć w chacie pełnej ludzi pijących piwo, i opwiadających sobie płytkie historie. W końcu nie była człowiekiem, była inna, była elfem. W tym momencie zapragnęła znowu znaleść się koło swoich braci i sióstr... Bez namysłu skręciła w ciemną, wąską alejkę po lewej stronie. Wydawało jej się że widzi cień na końcu drogi....
Ostatnio edytowany przez Jasnołuska (Thu-25-02-10 21:56:41)
Offline
kotek
Miasta i Twierdze Neutralne / Gil'ead
Ertuipo wjechał do miasta. Bane'a(koń) zostawił w stajni poleciwszy mu przedtem żeby był spokojny.
"tu gdzieś jest ten elf- Vanlir." pomyślał sobie. "Muszę go zwerbować".
Elf za pomocą energi z eldunarii wyśledził elfo-panterę. "Będzie się świetnie nadawał.... uczynię moim głównym sprzymierzeńcem."
-Lordzie Vanlir porozmawiasz ze mną?
-Kim jesteś?-spytał tamten podejrzliwie.
-Jestem kimś kto chce cię pozyskać do swojej armi...
-Armii powiadasz?
-Armii klonów-elf się zaśmiał-żartowałem tak naprawdę to armia zwykłych stworzeń.
-Muszę się zastanowić.
-U nas w obozie jest sporo nimfomanek-napomknął mimochodem elf.
-Nimfomanek?-spytał z ciekawością Vanlir.
-Możesz nieźle zarobić... a poza tym nasza armia wyjdzie z ukrycia, będziemy walczyć z elfami i innymi "dobrymi"-tu splunął pogardliwie-stworzeniami. Chcesz się przecież zemścić prawda?
-Skąd wiesz?!
-Wiem dużo... jeśli się zdecydujesz do nas przyłączyć daj mi znać, zatrzymam się w gospodzie "Pod lutym Turem"...
Offline
Moderator
Ertuipo odwrócił się i odszedł dalej. Vanlir nie miał zamiaru go zatrzymywać, miał teraz ważniejsze sprawy.Bił się sam ze sobą.Wiedział,że jeśli do nich dołączy zostanie zły na wieki... Mimo nieco odpychającej przyszłości była to dość kusząca propozycja. Dobrze dołączę do nich. Ale najpierw muszę się zaopatrzyć w nowe sztylety i coś czego od dawna nie używał - zbroję. Odwrócił się w stronę płatnerza i zamarł... na końcu ciemnej uliczki stała kobieta - elfka.
Cholera! - Mruknął, jeśli słyszała naszą rozmowę to koniec.
Szybko odwrócił się w jej stronę. Spojrzał na nią swoimi fioletowymi oczami jak najbardziej przenikliwie. Źrenice zmieniły się dosłownie w kropi. Miał nad nią kontrolę
Jak masz na imię? - Spytał Vanlir,cały czas przelewając energię do soczewek swoich oczu.
Cristin. - Rzekła dość nie przytomnie.
To może poszła byś do gospody i zapomniała o wszystkim co słyszałaś? - Zasugerował hipnotycznie.
Tak. - Rzekła Cristin i oddaliła się.
Odprowadził dziewczynę wzrokiem i ruszył do płatnerza. Wykupił od niego kilka sztabek metalu. Wrócił do wyłomu w murze i ukształtował ze sztabek metalu 2 pierwszorzędne sztylety, kolczaste naramiennik i nałokietniki.Dłonie zostawił bez ochrony. Zrobił jeszcze hełm (mniej,więcej taki jaki miał wódz nazguli),ale schował go do torby. Ruszył do gospody podanej mu przez Ertuipo. Usiadł w cieniu,czekał...
Ostatnio edytowany przez ArtokV (Sat-27-02-10 12:43:43)
Offline
kotek
-A więc tu jesteś... przyjacielu...-rzekł Jerdorck.- Przepraszam za spóźnienie ale musiałem... coś załatwić. Ciesze się że się do mnie przyłączyłeś... Pojedziesz ze mną do obozu czy musisz jeszcze coś załatwić?
Offline
Moderator
Idziemy do obozu. - Rzekł stanowczo - Załatwiłem sobie małe opancerzenie i hełm, tyle powinno wystarczyć.
To ruszamy! - Odparł Jerdock.
Aaa... taka jedna Elfka Christin nas słyszała.- Rzucił
Co?! - Z pytał wściekły Jerdock.
Bez obaw!- Uspokoił przyjaciela Vanlir- Wyprałem jej mózg, nie będzie przeszkadzać...
Tajna Baza Galbatorixa/ 36 mil na północ od Carvahall
Ostatnio edytowany przez ArtokV (Fri-26-02-10 18:46:23)
Offline
kotek
Jerdock mimo całej wściekłości, przebaczy elfowi i zaprowadził go do obozu jego wojsk.
//Tajna Baza Galbatorixa/ 36 mil na północ od Carvahall//
Offline
Jasnołuska:
Ruszyła biegiem w stronę owego cienia, tuż przy wylocie alejki zobaczyła go...
Był to elf, nie jakiś tam elf, Alan (tak ten Alan, ze wcześniejszych postów), był wyraźnie na coś wściekły...
Offline
króliczek
przynajmniej tak sądziła na początku, z czasem zauważyła kilka zmian w wyglądzie elfa, i nie była już pewna czy to właśnie Alan, gdy nagle dobiegł ją głos...
Offline
- Czego tu chcesz? - Zapytał elf, po jego głosie można było wywnioskować, że nie jest trzeźwy.
Offline
króliczek
-eeee nic, spacerek- odezwała się nieco zmnieszana Christin-Jak się nazywasz?
Ostatnio edytowany przez Jasnołuska (Mon-01-03-10 16:51:42)
Offline
Black Swan
Ceaves po długiej podrózy dotarł do wreszcie do celu. Gil'ead okazało się nieco większe niż sobie wyobrażał , ale to jednak tylko zwiększało jego spokój . W takim mieście raczej mało kto zwróci uwagę właśnie na niego .
Wolnym krokiem wkroczył na teren miasta. Tak jak myślał , nikt go nie zatrzymał , więc ruszył dalej główną drogą . Gdy znalazł się w centrum , poczuł że mylił się co do tego , że nikt nie zwrócił na niego uwagi. Dwóch wielkich mężczyzn śledziło go już od bramy wjazdowej . Ubrani w lekko obszarpane koszule i spodnie szli dokładnie za Ceavesem . Jeden z nich trzymał w dłoni sztylet a drugi drewnianą pałkę . "Z pewnośćią idą by mnie okraść"- pomyślał
Kiedy bandyci do niego dotarli , okazało się prawdą to o czym myślał .
-Miło , że zaczekałeś , a teraz oddawaj co cenne bo... - zagroźił pierwszy z nich i wskazał na towarzysza który uśmiechając się złowieszczo pomachał krótkim ostrzem .
-Nie mam pieniędzy ani nic co was zainteresuje - rzekł Ceaves .
-Czyżby ? - zapytał bandyta i wskazał na miecz maga.
-Tego nie moge ci dać .
-Chyba się nie rozumiemy , ja nie proszę.
-Ja też nie chcę was prosić byście odeszli , ja wam to po prostu radzę.
Bandyta zaśmiał się i dał znak koledze by atakować. Tamten uniósł sztylet do ataku lecz Ceaves był szybszy i położył mu dłoń na twarzy . Nastąpił błysk i mężczyzna wrzasnął : - Nic nie widze!
Drugi bandyta zdenerwowany rzucił się na maga z pięściami . Ten szepnął słowo i mężczyzna zgiął się w pół i padł na ziemie .
- Wiesz co , możesz mi się przydać - mruknął Ceaves i uniósł rękę nad głową leżącego . Rozbłysło się błękitne światło i nagle bandyta wstał . Jego oczy stały się puste - Idź weź swoje go towarzysza i znajdź mi nocleg potem wróć tu i wszystko zapomnij .
-Tak... - szepnął zahipnotyzowany bandyta i odszedł.Zadowolony mag postanowił do czasu porotu swojego pionka , przejść się po mieście i trochę pozwiedzać
Bandyci tacy jaki ci nie sprawiali mu wiele kłopotów , byli jednak czasem denerwujący. Zaczął się też zastanawiać czy nie wzbudził uwagi jakiegoś innego maga lub elfa , swoim małym pokazem magii .
---------------
Chciałem więcej napisać ale nie mam czasu.
Offline